poniedziałek, 6 czerwca 2011

Wywiad z Sochą


Małgorzata Socha - facetów trzymam na dystans

Właśnie skończyła zdjęcia do trzech filmów, w tym remake΄u kultowego „Och, Karol”. Ma nogi do nieba i błyskotliwy dowcip. Ocieka seksapilem. Do tego jest bezpretensjonalna i sympatyczna jak diabli. Jak tu się nie zakochać? Niestety, jeśli jesteś facetem, nie masz u niej szans.

Umawiam się z Małgosią na wywiad trzy razy. Początkowo jej agentka zastrzega, że aktorka nie ma wolnej sekundy do połowy sierpnia. Na horyzoncie rysuje się wizja zrobienia jedynie szybkiego wywiadu podczas okładkowej sesji zdjęciowej. A ja chcę poznać Małgosię na spokojnie. Gdy pojawia się w studiu fotograficznym, widzę dziewczynę, z którą od razu mam ochotę się zaprzyjaźnić. Wygląda jak topmodelka „w cywilu”: miejskie szorty odsłaniają długie opalone nogi, a magnetyzujące spojrzenie podkreślają modne okulary w grupej rogowej oprawie. Jednak dziwnym sposobem „Soszka” nie onieśmiela. Może dlatego, że jest po prostu naturalna? „Dominika, zróbmy ten wywiad innego dnia, w spokojniejszych okolicznościach” – czyta w moich myślach. Ostatecznie spotykamy się w pewien burzowy wieczór. W restauracji oprócz nas nie ma nikogo. Z głośników sączy się Marvin Gaye. „Jak romantycznie” – żartuje Małgosia. Jestem przekonana, że niejeden facet dałby się pokroić, by znaleźć się na moim miejscu.

GLAMOUR: Wierzysz mimo to w platoniczną przyjaźń między kobietą i mężczyzną niegejem?

Małgorzata Socha: Nie wierzę. Moim zdaniem zawsze jest jakiś podtekst. Mnie to w ogóle lepiej układają się relacje z kobietami. Wobec mężczyzn zachowuję dystans.

GLAMOUR: Przyjaźnisz się z aktorkami?

Małgorzata Socha: Moją bratnią duszą jest Andżelika Piechowiak, z którą byłam na roku. Kumpluję się też z Tamarą Arciuch i Agnieszką Cegielską.

GLAMOUR: Nie ma miedzy wami rywalizacji?

Małgorzata Socha: Prawdziwa przyjaźń polega na tym, by nie tylko towarzyszyć drugiej osobie w niedoli, ale żeby również cieszyć się jej szczęściem. Z Andżeliką bardzo sobie nawzajem kibicujemy.

GLAMOUR: I co robisz – dieta, sport?

Małgorzata Socha: Moim osobistym trenerem jest Piotr Łukasik, który lubi oszukiwać przy liczeniu brzuszków i zawsze mi kilka dokłada. Poza tym staram się jeść zdrowo: zrezygnowałam z węglowodanów, unikam też słodkości. Ja normalnie nie jem tak jak dziś wieczorem! (Małgosia właśnie zamówiła zabaglione).

GLAMOUR: To co jesz na przykład na śniadanie?

Małgorzata Socha: Do jogurtu wsypuję płatki owsiane oraz świeże maliny i borówki, które kupuję co rano u mojej pani ze stoiska przed moim blokiem. Wypatruję jej przez okno i jak tylko się wystawia, to schodzę na dół. Latem łatwiej jeść zdrowo, bo jest tyle pysznych owoców sezonowych...
GLAMOUR: W kwietniu skończyłaś 30 lat...

Małgorzata Socha: ...i grawitacja bywa nieubłagalna.

GLAMOUR: Może czas na dzieci? Na ręku nosisz bransoletkę z medalionem, na którym wygrawerowano symbole chłopca i dziewczynki oraz znak zapytania...

Małgorzata Socha: Jeszcze nie teraz. Ale oczywiście myślimy o tym z Krzysztofem. Uwielbiam dzieci.

GLAMOUR: Opowiedz mi na koniec twoje własne wspomnienie z dzieciństwa.

Małgorzata Socha: Przedszkole, ostatni dzień przed wakacjami. Kolega podchodzi, by dać mi buziaka na pożegnanie, a ja, nie wiedzieć czemu, myślę, że on chce mnie zaatakować i daję mu w twarz. Podobno budził się potem biedak w nocy, bo śniły mu się koszmary.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz